Unity była sama. To była najprawdziwsza prawda, a w dodatku ona miała jej świadomość. Nikt nie musiał jej tłumaczyć jak jest. Ona znała prawdę. I była sama, ale była jeszcze Calliope. Lecz ona pojawiła się w jej życiu bardzo szybko i równie szybko z niego wybyła. A Unity znów została sama. Nawet teraz gdy szła przez ten swój wyimaginowany las. Chociaż ona naprawdę szła przez las, lecz koka, hera, czy inne świństwo, które wzięła tego wieczora sprawiało, że po tym jej lesie biegały różowe jelenie i zielone bawoły. Co bawoły robiły w lesie do cholery? Ale jej to nie dziwiło, to był jej las.
Matka Unity dla społeczeństwa wydawała się całkiem normalna. Nie piła, nie paliła. Z nią było gorzej. Straszniejsze uzależnienie wbiło się w jej głowie. Kościół, modlitwa. Nie było dnia, aby nie przesiadywała w kaplicy, nie modliła, nie targała ze sobą tych wszystkich śpiewników i książeczek. Co gorsza, swoją maniakalną pobożnością obarczyła także niczemu winną Unity. Dziewczyna wracała ze szkoły, odrabiała zadania, jadła obiad, a potem przez kilka godzin na klęczkach odmawiała koronki i pacierz. Oczywiście te żelazne zasady nie obowiązywały starszej siostry Unity. W końcu ona była pierworodna.
Ich ojciec nie przejmował się przypadłością żony. Zamknięty w swojej pracowni stolarskiej. Znosił jej humory i gadki na temat wiary. Sam mało się odzywał. Bał się.
A w Unity zakiełkowało malutkie nasionko buntu. Przebiło się gdzieś przez serce i czekało na odpowiedni moment aby wystrzelić w górę. Do słońca, do wolności. Dostało tylko trochę wody. Skończyła piętnaście lat. Rano wyszła do szkoły, tam dała swojej wychowawczyni list, a następnie wyszła z budynku. Nikt jej nie zatrzymał. Nie przejął się blondynką oddalającą się od szkoły. Wagary? A niech idzie! Na ulicy spotkała jeszcze znajomą i na jej pytanie, gdzie się wybiera, wskazała palce w górę i odpowiedziała, że do nieba. Wsiadła w najbliższy autobus i pojechała w nieznanym kierunku. Dotarła na jakąś obskurną dzielnicę. Zaszyła się w jednym z zakamarków, połknęła kilka tabletek nasennych i... I znów obudziła się w swoim koszmarze. W szpitalu, otoczona rodziną. Wróciła do domu, znów uciekła. Ziarenko buntu nie było już tylko głupią kiełkom. Wyrosło wielkie i potężne. Rozrosło się po całym jej umyśle i zagłuszyło wszystko inne. Opanowało jej ciało, jak za sprawą magicznych sił i tylko ono, drobne ziarenko ukryte między tętnicami tuż obok serca, mogło nią sterować.
Minęły dwa miesiące, przeprowadzili się na wieś. Myśleli, że na prowincji Unity uspokoi się, a wiejskie obyczaje stłumią rozrastający się wciąż młodzieńczy bunt. Tam poznała Calliope. Trzy miesiące później było już po wszystkim. Po kolejnym miesiącu uciekła. Ale tym razem trafiła do miejsca, gdzie niechciała znaleźć się żadna z dziewczyn w jej wieku.
Unity błądzi. Nie tylko przez życie, ale i po tym lesie. To całe białe gówno zawładnęło jej ciałem, wryło się w podświadomość, było silnejsze niż bunt. Było obce. I dzie biedna tym lasem i odbija się od drzewa do drzewa. Musi być silna, musi być szybka. Oni nie mogą jej znaleźć. Nie chce tam wrócić. Nie teraz, gdy jest już taka daleko.
Kończymy więc z suchym dialogiem i oto objawia nam się bliżej Unity. Unity jest prawdziwa, żyje taka jedna i nie wiem, czy ją jeszcze kiedykolwiek zobaczę. Oczywiście nie wszystko musi od razu tyczyć prawdziwej Unity, ale część faktów jest o niej. I mam nadzieję, że jeszcze kiedyś usłyszę tę jej śląską gadkę.
To ja już nie wiem o czym jest ten blog! O Calliope, jej bracie, którego imienia nie mogę sobie przypomnieć czy o Unity czy nie wiem ... o nich wszystkich?! Chyba jeszcze dziesięć razy będę czytać, bo nic nie rozumiem. Zagmatwałaś ten rozdział Ollie, trzeba było zamieścić ostrzeżenie - TYLKO DLA INTELIGENTNYCH! (co się aktualnie mnie nie tyczy) ;D
OdpowiedzUsuńCalliope wspominała bratu o Unity w rozmowie drugiej koteczku ;)
UsuńNominuję Cię do Liebster Awards :) Szczegóły: http://bring-me-to-london.blogspot.com/2013/02/liebster-awards-informacje.html
OdpowiedzUsuńPodoba mi się ten rozdział... Jest smutny, ale i tak mi się podoba.
OdpowiedzUsuń''obiaja''- powinno być objawia
OdpowiedzUsuń''tyczyc''- tyczyć
''jeszkie''- jeszcze
Treść nadrobię w nadchodzący weekend.